poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Czerwony pająk" jak "Czerwony smok"?


Zło fascynuje, prowokuje, nęci i intryguje. Każdy z nas, choć tego nie przyzna, czasami chciałby przejść się uliczką ciemnej strony mocy i poczuć, jak to jest być po prostu złym. Bez tłumaczeń i powodów. Tak po prostu. Skoro zaprzeczacie i kręcicie w tej chwili głową, to dlaczego tak chętnie oglądamy filmy o seryjnych mordercach? „Milczenie owiec”, „Zodiak”, itp. Zło dobrze się sprzedaje i dobrze wygląda przed kamerą – tego nie możecie zaprzeczyć!

Zło samo w sobie jest jednak przejawem chorego umysłu i zaburzeniem, które trudno zrozumieć i jeszcze trudniej wytłumaczyć. Inspiracją do powstania historii „Czerwonego pająka” była sprawa seryjnego mordercy z Krakowa – Karola Kota. Akcja filmu Marcina Koszałki zaczyna się w wesołym miasteczku. Tam przyjeżdża Karol, niby jest taki jak reszta, ale uważnie obserwuje wszystko, co dzieje się wokół. Gdy zabawa się kończy, w mroku zostają zwłoki. Było morderstwo, jest i świadek. Ale Karol nie idzie na policję, nie krzyczy, nie jest przerażony – jest zafascynowany przypadkowym odkryciem. Chora fascynacja zamieni się w dziwną relację między mordercą a studentem. 


W „Czerwonym pająku” nie chodzi o to, kto zabił, bo to wiemy od początku. Nie chodzi też reżyserowi o to, by tłumaczyć, dlaczego zabił – bo tego też się nie dowiecie, chodziło raczej o zarysowanie relacji dwóch socjopatów i nie wiem, czy to do końca się udało. Niestety film pod względem dramaturgicznym trochę nudzi. Brakuje napięcia między bohaterami, mimo że klimat tworzą genialne zdjęcia. Jest więc nastrój, ale gdzieś momentami umykają emocje. Koszałka to jednak przede wszystkim operator i to widać! 

Technicznie „Czerwony pająk” stoi na najwyższym poziomie. Każdy kadr jest dopracowany (zimne, brudne zdjęcia tworzą niesamowity klimat). W każdym zadbano o scenografią i najmniejszy szczegół. Aktorzy teoretycznie zrobili swoje – Woronowicz jest świetny, tak samo jak początkujący Filip Pławiak. Problem tkwi w scenariuszu. Za mało wiemy, za dużo musimy się domyślać, przez co wkrada się nuda i jest czas, by zerknąć na zegarek – niestety. Nie po to w końcu idziemy do kina, by domyślać się fabuły, zamierzeń i myśli bohaterów. Owszem, są filmy, które kadrami, gestami i zachowaniem opisują swoją historię, ale "Czerwony pająk" do nich nie należy. Tutaj należało coś powiedzieć - coś więcej.

Mimo wszystko polecam, bo zdjęcia hipnotyzują, szkoda, że tylko one!


Czerwony pająk
Reżyseria: Marcin Koszałka
Występują: Adam Woronowicz, Filip Pławiak, Julia Kijowska
1'35''
KINO ŚWIAT


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz