poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Miłość, seks, zdrada, "Zbrodnia i kara" - stare atrybuty, nowa historia


Na gorąco. Przedpremierowo.

W ostatni weekend w kinie Atlantic (i nie tylko) można było obejrzeć pierwsze pokazy najnowszego filmu Woody'ego Allena.

Nieprzychylne recenzje nie zniechęciły mnie i jak przystało na bohaterki filmów Woody'ego z uśmiechem na twarzy i muzyką w tle powędrowałam na kolejne spotkanie z mistrzem komedii. W końcu nie od dziś wiadomo, że Allenowi nigdy nie było po drodze z krytyką, ani komercją... chociaż ostatnio się to lekko zmieniło - jego filmy zaczęły przyciągać do kin tłumy i robić wyniki.


Kiniarze chcą grać Allena, multipleksy chcą grać Allena, a sam Allen opowiada nam po raz kolejny tę samą historię tylko w trochę inny sposób i z innymi aktorami. [Ile on tych scenariuszy trzyma w szufladzie, hm?] Co ciekawe, zaskakująco dobrze wychodzi mu ta powtarzalność :) a każda kolejna opowieść zaskakuje mnie w trochę innym miejscu, a przy tym bawi mnie zawsze - mniej lub bardziej. Na plus dołożę, że dzięki temu wiemy, czego możemy się spodziewać po kolejnym filmie twórcy "Annie Hall": ta sama czcionka, muzyka, bohaterowie lekko w depresji lub w absolutnej euforii, miłość, zdrada, seks, temat kary i pokuty, książki Dostojewskiego i coś o II wojnie światowej czasami - jak autor ma fantazję i humor.


Więc co nas ciągnie do kina na jego filmy? Odwieczne tematy ważne dla człowieka, czyli wspomniane: miłość, zdrada, seks, filozofia, sens życia i jego brak, a także naginanie reguł i praw w każdej z tych dziedzin, bo jak mówi bohater "Irracjonalnego mężczyzny" wyeliminowanie niektórych jednostek sprawiłoby, że świat stałby się lepszy - to cały Woody Allen. Zabawny, ironiczny, złośliwy, a przy tym tak niebanalny i świeży (mimo tego że się powtarza, to w ramach swojej i sobie tylko znanej konwencji umie znaleźć sposób, by jeszcze zaskoczyć widza).

Mam wrażenie, że filmy Allena zwłaszcza te ostatnie są coraz bliższe rzeczywistości. Chcemy wszystkiego "tu i teraz", wolimy przelotne doświadczenia od trwałych relacji, zdradzamy bez problemu i szukamy mocniejszych wrażeń, bo nasze życie wydaje nam się monotonne i bez barw. To dlatego jego filmy stały się ostatnimi czasy takie popularne...

Tym razem w głównych rolach zobaczymy (po raz kolejny) uroczą Emmę Stone jako studentkę zakochaną w swoim wykładowcy filozofii i Joaquina Phoenixa (po raz pierwszy) w roli wykładowcy filozofii a prywatnie samotnego pijaka w depresji. Znamy takich bohaterów. Już ich widywaliśmy w filmach Allena, ale z nowymi aktorami i w innej historii poznajemy ich niejako na nowo. Co ciekawe, mają przed nami swoje tajemnice.

Drama stara jak świat.
Wykładowca szuka sensu w bezsensie, a studentka chce mu pomóc i zakochuje się w nim. Poznają się, spacerują, rozmawiają, szukają odpowiedzi na ważne pytania i zbliżają się do siebie. I nagle sens się odnajduje. Trochę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - wystarczyła kawa w przydrożnym barze i historia pewnego sędziego, a potem nasz bohater dostaje wiatru w żagle i chce zrealizować pewien intrygujący plan, bo jak mówi, trzeba zacząć działać i wziąć sprawy w swoje ręce. Reszty dowiecie się w kinie i już zazdroszczę Wam odkrywania tej tajemnicy.

"Nieracjonalny mężczyzna" to wciągająca, lekka, zabawna (momentami do łez) komedia bardzo w stylu Allena. Głupio wspominać, że jak zwykle czuje się dobrą rękę reżysera, bo aktorzy grają bezbłędnie. [Co on robi tym aktorom, że tak świetnie odtwarzają swoje role?] Co najważniejsze, ten film nie nudzi w żadnym momencie, mimo że to naprawdę błaha historyjka lekko romantyczna, ale scenariusz, nawet jeśli został wyciągnięty z zakurzonej szuflady, to trzyma poziom i w kilku momentach naprawdę mnie zaskoczył.

Najnowszy film Allena to sama przyjemność i spotkanie z niecodziennym światem i jego ciekawymi postaciami - tam wszystko jest możliwe i ze wszystkiego można się śmiać!


Nieracjonalny mężczyzna
Reżyseria: Woody Allen
Występują: Emma Stone, Joaquin Phoenix
KINO ŚWIAT
1'36''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz