Kto dzisiaj robi
westerny?, oprócz szalonego Tarantino? Prawie nikt, a John Maclean się odważył
i zrobił western z samym Michaelem Fassbenderem w roli głównej!
„Slow West” to
historia 17-latka, który wyrusza w podróż swojego życia, by odnaleźć ukochaną.
Po drodze trafia na lekko nieokrzesanego Silasa (Fassbender), który proponuje
mu bezpieczeństwo i dostarczenie na miejsce, w zamian za pieniądze. A czasy są
niepewne i ludzie interesowni. Indianie strzelają, a inni biali okradają i
zabijają – bez patrzenia, kto swój, a kto nie. Młody nie ma wyjścia i przyjmuje
usługi starszego. I tak idą razem przez westernowe bezdroża, gadając o życiu i
podśpiewując przy ognisku. Sielanka? Tylko momentami. Na każdym kroku bowiem
trafiają się bandy łowców głów, którzy szukają nazwisk z plakatu „wanted dead or
alive” (znacie to z każdego westernu) i zaskakująco na jednym z nich jest
dziewczyna młodego bohatera (miłość jednak jest ślepa i bezwarunkowa, co będzie
miało swoje konsekwencje!).
Byłam bardzo ciekawa tego filmu i mam mieszane
uczucia. Krytycy wychwalają ten obraz pod niebiosa, a ja uważam, że jest to
zwyczajny, solidnie zrobiony film, który niestety w Polsce nikogo nie
zainteresuje. Wchodzi do kin po cichu, bez głośnej reklamy, jakby nawet sam
dystrybutor nie wierzył w jego sukces. Oczywiście twórcy filmu zachowali cechy
gatunku, jakim jest western - widać tu dbałość o szczegół, a to sprawia, że
przyjemnie patrzy się na wędrowanie Fassbendera w westernowym kostiumie i na
wierzchowcu (tylko, jaki w tym cel poza samą przyjemnością?).
Michael
Fassbender jest jak zwykle genialny, czy to w roli Makbeta, czy w westernie.
Technicznie „Slow West” spełnia wszelkie normy dobrego kina, problem jest z samą
historyjką – momentami zaczyna po prostu nużyć! Doświadczony po przejściach i
żółtodziób idealista – duet stary jak świat, który bawi, ale widziałam go już
tyle razy, że kolejny jest tylko powtórką z rozrywki (nie wzbudził we mnie
większych emocji niestety). Dobrze, że są zabawne, momentami zabarwione czarnym
humorem, dialogi – w nich oparcie, nadzieja i ratunek każdego kinomana. Reszta
to Fassbender i westernowa – typowo – końcówka.
Historia ciekawa, ale nic
specjalnego! „Slow West” to podróż inicjacyjna młodego bohatera, a dla
starszego tylko albo aż przedłużenie życia i próba naprawienia może starych
błędów?! Jak na takie zagraniczne recenzje, spodziewałam się o wiele więcej!
Slow West
Reżyseria: John Maclean
Występują: Michael Fassbender, Kodi Smit-McPhee
1'24''
M2 Films
PS W tym temacie zdecydowanie wolę Tarantino. A już niedługo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz