poniedziałek, 28 września 2015

Operacja na otwartym sercu


Po seansie tego filmu w głowie zostały mi wyraźnie dwa obrazy: przypomnienie filmu „Traffic” i skojarzenie z operacją na otwartym sercu. 

Operację „Sicario” przy granicy meksykańsko-amerykańskiej przeprowadzają: młoda agentka FBI (Emily Blunt) i jej dwóch starszych – nowo poznanych- kolegów po fachu (Josh Brolin i Benicio Del Toro). Wszyscy troje chcą złapać narkotykowego szefa z Meksyku, ale każde z nich ma w tym swój cel. 

Kate jest idealistką, wierzy w prawo, karę i winę, sąd i sprawiedliwość, ale w świecie narkotyków trochę inaczej wygląda jej szukanie. Udział w policyjnej akcji za granicą amerykańsko-meksykańską brutalnie uświadomi jej, jak jest naprawdę. 

W Meksyku liczy się broń, pieniądze i narkotyki – reszta jest nieważna, albo zdecydowanie mniej. Tam codziennie giną ludzie, co noc słychać wystrzały, a dzieci bawią się pod granicznym murem. Kate jest przerażona, tym, co widzi, tak samo jak my. Razem z nią wchodzimy w ten bezwzględny świat narkotykowego biznesu. Czasami zamykamy oczy z obrzydzenia lub ze strachu, czasami próbujemy się buntować, tłumaczyć, bronić. Utożsamiamy się z główną bohaterką, bo jesteśmy trochę jak ona - nieświadomi, uzbrojeni tylko w wiedzę książkową i regulaminy, daleko nam do bycia wilkami, jesteśmy owcami. Wilk strzela, nie ma skrupułów, by nacisnąć na spust, bo wie, że za chwilę może sam zginąć. 

Trudno w „Sicario” szukać jednoznacznych ocen sytuacji, która ma miejsce od dawna, film jest jedynie wycinkiem z pełnego obrazka, który codziennie rozgrywa się na granicy amerykańsko-meksykańskiej. 

Dawno nie widziałam tak elektryzującego filmu! Reżyser od samego początku trzyma nas za gardło, stopniując napięcie i dawkując emocje. Wszystko w tym obrazie do siebie pasuje, każda scena jest skonstruowana tak, że nas zaskakuje, przyciąga i angażuje. Siedziałam w fotelu kinowym jak na szpilkach, nie mogąc oderwać wzroku od ekranu. Chciałam jeszcze i chciałam więcej. 

„Sicario” to wulkan emocji, świetnie zagrany (naturalny i bardzo przekonujący Brolin, przystojny i magnetyzujący Del Toro, wiarygodna Blunt) i wyreżyserowany, w którym jest też miejsce na humor. 

Świetnie się to oglądało, i tylko po wyjściu z kina zastanawiałam się nad tym prawdziwym życiem tam gdzieś w Meksyku. „Sicario” to tylko film, a jest przecież jeszcze prawdziwe życie. Jak ono sobie radzi?


Sicario
Reżyseria: Denis Villeneuve
Występują: Emily Blunt, Josh Brolin, Benicio Del Toro
Monolith Films
2'01''


sobota, 19 września 2015

Gyllenhaal. Jake Gyllenhaal - po prostu!


Film lubi bokserów. 
Był nim już Robert De Niro, Denzel Washington, Sylwester Stallone czy Hilary Swank, a teraz do tego zacnego grona dołączył Jake Gyllenhaal w historii nie tyle o boksie, ile o boksowaniu się z życiem. 

Billy Hope ma wszystko. Przyjaciół. Karierę (jest najlepszy w swojej wadze i wygrywa kolejny pojedynek). Piękną żonę i rezolutną córkę. Pieniędzy też ma w bród. Ale jak to w życiu bywa, wszystko jest do czasu, chyba że jesteśmy uważni. Billy nie był. Pozwolił sobie na jeden błąd, emocjonalne uniesienie i to było za dużo. Ktoś w zamieszaniu strzela do jego żony. Jeden głupi ruch i piękna mydlana bańka pęka. 


Drugą osobę docenia się zazwyczaj po tym, gdy rzeczy, które robiła, zostają niezrobione. Żona Billy’ego zajmowała się wszystkim w ich domu. Jej nieobecność odczuwają więc wszyscy. Billy zamyka się w sobie. Córka cierpi w milczeniu. Przyjaciele rozbiegają się jak karaluchu, bo kończą się pieniądze. Billy zrobi jeszcze jeden błąd i prawie straci córkę. 

Jeszcze niedawno boks był sposobem na życie, zarabianie pieniędzy i zrobienie show, a teraz będzie drogą powrotu do córki, jakichkolwiek pieniędzy i „zemstą”. Trenerem „powrotu” Hope’a jest Tick Wills (jak zwykle dobry Forrest Whitaker). Wills trenuje dzieciaki w mało przyjemnym miejscu, ale dba o nich i się przejmuje. On pierwszy daje Billy’emu szansę na cokolwiek i tak zaczyna się walka – o życie, przyszłość, powrót na ring, a także początek przyjaźni. 

„Do utraty sił” to przede wszystkim bardzo emocjonalny dramat, od którego nie będziecie mogli się oderwać. Świetnie zagrany, dobrze napisany, może momentami trochę zbyt przewidywalny i trochę banalny, ale i tak chwyta za serce. 


Jake Gyllenhaal stał się w tym filmie prawdziwym bokserem. Znalazłam w internecie filmy, na których razem z reżyserem ćwiczą na ringu! Dzięki świetnym zdjęciom mamy możliwość prawie wejść na ring razem z Billym – tak blisko jesteśmy całej akcji, a chwilę potem siedzimy razem z nim na posadce pod prysznicem, gdy nie może nawet ruszyć ręką. 

Ten film jest bardzo wzruszający, czasami trochę zbyt, ale przy tym jest bardzo wyważony (delikatność łączy się w nim z ostrością). „Do utraty sił” ma klimat, emocje, charakter! To męskie kino, które powinno spodobać się także kobietom, zwłaszcza fankom Jake’a!


Do utraty sił
Reżyseria: Antoine Fuqua
Występują: Jake Gyllenhaal, Rachel McAdams, Forest Whitaker
Forum Film
2'03''


Korpo kontra "Król życia"


W polskim kinie brakuje filmów, które określa się mianem kina środka. Takie filmy łączą w sobie uśmiech i lekkość z inteligentnym przekazem. Bawią, sprawiają przyjemność, a jednocześnie mają w sobie miejsce na konkluzję na temat świata, człowieka, rzeczywistości. 

Takie filmy robi m.in. Andrzej Jakimowski, cenię sobie jego kino, bo trafia w swoich obrazach w punkt definicji, którą Wam przytoczyłam. 

Jerzy Zieliński, świetny operator, szczecinianin, swoim debiutem reżyserskim próbuje zapełnić pustkę na półce polskiego kina środka. Trochę nieporadnie, ale udaje mu się. 

„Król życia” opowiada historię Edwarda, pracownika korporacji, który w wyniku wypadku postanawia zmienić swoje życie. Zacznie w końcu kochać swoją żonę, celebrować swoje życie i rzuci szczurzą pracę. 


Na pierwszy rzut oka ta sytuacja wydaje się znajoma. Pewnie poczuliście kliszę i swąd sztampy i banału, bo ile to już razy bohater w wyniku wypadku zaczynał doceniać życie. A jednak „Król życia” opowiada o tym w zupełnie inny sposób - bardzo oryginalny. Tu nawet wypadek nie wygląda tak jak zawsze, nie mówiąc już o głównych bohaterach, przystanku autobusowym, kolegach z klatki na Mokotowie czy grupie wsparcia (AA) – każdy element ma w tym filmie swój urok. 

„Król życia” jest zabawny, pozytywny, a Zieliński używa ciekawych środków, by swoją historię ubrać w język filmowy. Przyznaję, że w kilku miejscach te środki nie wystarczają (robi się trochę dziwnie), a dialogi brzmią trochę sztucznie, ale w ogólnym rozrachunku „Król życia” wychodzi bardzo na plus. Nie jest to konkretnie film o korporacyjnym piekle, ale bardziej historia zwariowanego mężczyzny, który chce nagle zmienić świat – swój, może też ten wokół siebie. 

Film Zielińskiego ma wszystko, co cechuje dobre kino środka – humor, lekkość i inteligentny przekaz, jaki? Że czasami warto spojrzeć na swoje życie z boku, zatrzymać się i zacząć je po prostu podziwiać – warto! Wiem, znamy to i już wiele razy słyszeliśmy, ale wciąż zapominamy. 

„Król życia” jakoś specjalnie mną nie wstrząsnął, ale też mnie nie zawiódł. To czego oczekiwałam spotkało się gdzieś po drodze z tym, co ten film ma do zaoferowania. Dał mi przede wszystkim dużo pozytywnej energii, a o to w kinie czasami chodzi.

Król życia
Reżyseria: Jerzy Zieliński
Występują: Robert Więckiewicz, Magda Popławska, Bartek Topa
Next Film


U podnóża "Czarodziejskiej góry" ukrywa się "Młodość"


W „Wielkim pięknie” zabłysnął, oczarował krytyków i Amerykańską Akademię Oscarową, która przyznała mu statuetkę. Paolo Sorrentino, bo o nim mowa, zachwycił nas swoją opowieścią o sentymentalnej podróży w przeszłość, a teraz wraca w kolejnym obrazie - daleko nie odchodząc od tematu z „Wielkiego Piękna”. 

Głównymi bohaterami „Młodości” są Fred i Mick – staruszkowie na emeryturze. Jeden jest znanym kompozytorem muzyki klasycznej (wręcz legendą), niestety znanym tylko z jednej kompozycji. Drugi jest reżyserem, który z grupą młodych ludzi pracuje nad scenariuszem do swojego ostatniego dzieła – swoistego testamentu. Jednego gra Michael Caine, drugiego Hervey Keitel. Obaj robią to genialnie! Żeby było jeszcze przyjemniej, akcja filmu toczy się pod Alpami w Davos, szwajcarskim kurorcie, w którym m.in. odpoczywali bohaterowie „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna. Fakt umiejscowienia filmu w tak malowniczych okolicznościach przyrody nie pozostaje bez wpływu na urok obrazu – niektóre kadry są wręcz niesamowite!



Panowie relaksują się, odpoczywają... a razem z nimi inne gwiazdy współczesności: młody, ale już znany aktor, emerytowany piłkarz, którego na pewno rozpoznacie czy piękna, wcale nie tylko, Miss. Zderzenie młodości i starości oczywiście podkreśli różnice dzielące piękne, młode ciało/ducha z tym nieco starszym ciałem/duchem, ale w rękach Sorrentino zobaczycie w tym coś więcej, tajemnicę, poezję, odpowiedź...
Akcja toczy się nieśpiesznie, ale intensywnie. 
Słuchamy rozmów głównych bohaterów. 
O czym? 
O życiu, przemijaniu, młodości i starości, albo sikaniu. To ostatnie okazuje się ważną czynnością w wieku 80 lat i wzwyż! 
Mam nadzieję, że właśnie lekko się uśmiechnęliście, bo Sorrentino w „Młodości” jest bardzo zabawny, złośliwy i ironiczny – dla tak inteligentnych dialogów warto chodzić do kina! 

Trudno jest w kilku słowach napisać, o czym jest ten film, bo on porusza, wchodzi pod skórę. Drażni emocjami, jakie wywołuje. Zachwyca otoczeniem. Wzbudza niepokój sytuacją. Wywołuje uśmiech. I to, co najważniejsze - zaskakuje! 

Sorrentino z jednej strony mówi o starości, samotności, odrzuceniu. Nic nie jest w stanie nas ta to przygotować. Z drugiej pokazuje, jak ważna jest przyjaźń, praca, ludzie wokół. Reżyser drąży mocno temat sławy, jej przemijalności. Podkreśla znaczenie w tym wszystkim przypadku, bo ludzie znają artystów zazwyczaj z jednego komercyjnego utworu, dzieła, roli – tego, co polubił ogół, nie szukają więcej. Ironia – jest w niej dużo w tym filmie. 

A młodość? Młodość nie dostrzega starości, ma ją za nic, mimo że za chwilę sama nią będzie. Cudowny, prawdziwy, śmieszny, inteligentny film, a właściwie oda do młodości a może starości?!

Młodość
Reżyseria: Paolo Sorrentino
Występują: Michael Caine, Harvey Keitel
1'58''
Gutek Film

wtorek, 8 września 2015

Karbala (obrona City Hall) 2004 - 2015


Znawcy określają ją jako największą bitwę Polaków od czasów II wojny światowej.

Szkoda, że nie dano nam się tym sukcesem pochwalić. Oficjalnie Polaków tam nie było!

Gdyby nie artykuł Gazety Wyborczej w 2008 roku, pewnie nigdy nie dowiedzielibyśmy się o "akcji w Karbali", w trakcie której polscy żołnierze desperacko (bez odpowiedniego sprzętu i wystarczającej ilości amunicji) przez 3 dni bronili budynku ratusza "City Hall".

Wiedzę o Iraku (i ówczesnej sytuacji) mam powierzchowną, z mediów i artykułów, internetu i książek, nie wiem jak było... ale na filmie nasi żołnierze jadą samochodem, któremu "Jankesi" (Amerykanie) robią zdjęcia, bo jest tak stary, że aż wzbudza sensację. A przygotowując się do akcji przybijają do drzwi auta kamizelki kuloodporne, było aż tak źle?

Nie byliśmy przygotowani, żeby tam jechać, a jednak braliśmy udział w tej misji.


Film "Karbala" wraca do wydarzeń z kwietnia. Cofamy się do 2004 roku. Trafiamy do dusznej, nieprzyjaznej Karbali. Poznajemy żołnierzy i kapitana Kalickiego. Rozpoczyna się święto Aszura i do Karbali zjeżdżają pielgrzymi. Terroryści chcą wykorzystać sytuację. Polacy dostają rozkaz, by bronić "City Hall".

Twórcom "Karbali" mimo niewielkiego budżetu udało się wiarygodnie oddać realia irackiego miasta i tamtejszy klimat. Co do samych wydarzeń, wierzę scenariuszowi, który był konsultowany z samym kapitanem i ufam swojemu sercu - bo ta historia mnie wciągnęła i poruszyła.

Świetne zdjęcia - brudne, zimne, tworzące klimat!
Dobre aktorstwo, zwłaszcza Bartek Topa!
Aktorzy nie szarżują, a bohaterowie są przyjemnie niejednowymiarowi.
Plus całość spięta dobrą ręką reżysera Krzysztofa Łukaszewicza.

Przyjemnie drażniące, inteligentne i ważne kino, dla nas, a z drugiej strony - dla Amerykanina czy Szweda "Karbala" to trzymający w napięciu dramat wojenny.

Musicie to zobaczyć.

PS Moja rada: nie porównujcie... do amerykańskich filmów wojennych, do "Helikoptera w ogniu" czy innych, po prostu dajcie sobie szansę na poznanie zupełnie innej, naszej historii w tym zupełnie innym filmie...


Karbala
Krzysztof Łukaszewicz
Występują: Bartek Topa, Antoni Królikowski, Leszek Lichota, Michał Żurawski
NEXT FILM
1'55''