„Mapy gwiazd” wpisują się w nurt kina Cronenberga, w którym
obnaża wszystkie ludzkie słabości i przyzwyczajenia współczesnego świata. Nie
podoba mu się nasz pęd za pieniądzem, bezkompromisowa rywalizacja czy ta wielka
potrzeba bycia znanym i lubianym. Piętnuje potrzebę brania narkotyków i innych
pastylek dosłownie na wszystko, naśmiewa się z wizyt u psychoterapeutów
szarlatanów i mówi nam, że tak naprawdę trudno w Hollywood znaleźć normalną
osobę (ale to tylko jego zdanie).
Główną bohaterką „Mapy gwiazd” jest Agatha (bardzo
dobra Mia Wasikowska). Nie wiemy, dlaczego przyjeżdża do Hollywood. Choruje na
dwubiegunowość i ma poparzony fragment twarzy, który przykrywa włosami – to nas
intryguje i chcemy poznać jej historię, ale nie tak szybko. Spotykamy ją na
lotnisku, gdy zamawia limuzynę z szoferem. Nie wiem czy ją polubicie. Nie wiem
czy polubicie kogokolwiek z tego filmu, bo trudno jest do tych zwariowanych
dziwadeł poczuć sympatię. Agatha poznaje szofera (niespełnionego scenarzystę; w
tej roli Robert Pattinson), z którym umawia się na randkę, a w międzyczasie
dostaje pracę asystentki znanej aktorki Havany (w tej roli genialna Julianne
Moore). I tu się muszę zatrzymać, bo to, co wyprawia ze swoją postacią Moore to
jest po prostu niesamowite! To jak
odgrywa zepsutą, zapatrzoną w siebie i walczącą ze zmorami przeszłości starzejącą
się aktorkę jest naprawdę świetne! I jeszcze to, że w ogóle nie wstydzi się
pokazywać swojego ciała w intymnych sytuacjach, a do najmłodszych już nie
należy. Jest wiarygodna i po prostu naturalna, nawet jak puszcza bączka przy
swojej asystentce. Tak, wiem – obrzydliwość?! Ale Cronenberg właśnie w takie
rejony zagląda. Do toalety słynnej aktorki, do przyczepy znanego aktora, na
tylne siedzenie limuzyny w tracie ekskluzywnego rżnięcia. Jemu to pokazywanie,
a nam zaglądanie sprawia obsesyjną przyjemność.
Do starzejącej się aktorki bez
roli i poparzonej asystentki dochodzi młodociany aktor uzależniony od narkotyków
i pewna para, która próbuje zapomnieć o przeszłości. A wiadomo, że w Hollywood trzeba
bardzo uważać na historie z przeszłości, bo mogą znaleźć się na pierwszych
stronach gazet i zatruć niejedno celebryckie życie – a to przecież byłby koniec
świata?!
Zastanawiające jest, na ile to, co widzimy w filmie Cronenberga, jest
prawdą, a na ile swoistym ekstremum na potrzeby fikcji filmowej?! Wywalenie
wszystkich bebechów pod nogi widza – tak trochę robi Cronenberg, pytanie tylko
po co? Szczerze mówiąc nie wiem, bo ja nie dostąpiłam żadnego katharsis, raczej
dostałam po głowie i wyszłam z kina z niesmakiem i lekko zmieszana. Może po to,
by dać swój głos na temat teraźniejszości.
Niektóre sceny w tym filmie zapamiętam
na bardzo długo. I to nie tylko dlatego, że są brutalne w treści, ale ze
względu na sposób ich pokazania. Ale… ale nie polubiłam tego obrazu. Doceniam
warsztat, bo technicznie ten film wzbija się na wyżyny, po prostu treść jest
bardzo dziwaczna, a bohaterowie i ich związki po rozłożeniu na czynniki
pierwsze przypominają istną telenowelę – tyle tam dramatów i dziwaków.
Gdyby można
było opisać uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas seansu „Mapy gwiazd” byłyby
to: mdłości, niesmak, obrzydzenie, ale też uwielbienie wobec aktorskich możliwości.
Mapy gwiazd
Reżyseria: David Cronenberg
Występują: Julianne Moore, Mia Wasikowska, John Cusack, Robert Pattinson.
MONOLITH FILMS
1'51''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz