środa, 12 listopada 2014

Cronenberg jak zwykle obrzydliwy


„Mapy gwiazd” wpisują się w nurt kina Cronenberga, w którym obnaża wszystkie ludzkie słabości i przyzwyczajenia współczesnego świata. Nie podoba mu się nasz pęd za pieniądzem, bezkompromisowa rywalizacja czy ta wielka potrzeba bycia znanym i lubianym. Piętnuje potrzebę brania narkotyków i innych pastylek dosłownie na wszystko, naśmiewa się z wizyt u psychoterapeutów szarlatanów i mówi nam, że tak naprawdę trudno w Hollywood znaleźć normalną osobę (ale to tylko jego zdanie). 

Główną bohaterką „Mapy gwiazd” jest Agatha (bardzo dobra Mia Wasikowska). Nie wiemy, dlaczego przyjeżdża do Hollywood. Choruje na dwubiegunowość i ma poparzony fragment twarzy, który przykrywa włosami – to nas intryguje i chcemy poznać jej historię, ale nie tak szybko. Spotykamy ją na lotnisku, gdy zamawia limuzynę z szoferem. Nie wiem czy ją polubicie. Nie wiem czy polubicie kogokolwiek z tego filmu, bo trudno jest do tych zwariowanych dziwadeł poczuć sympatię. Agatha poznaje szofera (niespełnionego scenarzystę; w tej roli Robert Pattinson), z którym umawia się na randkę, a w międzyczasie dostaje pracę asystentki znanej aktorki Havany (w tej roli genialna Julianne Moore). I tu się muszę zatrzymać, bo to, co wyprawia ze swoją postacią Moore to jest po prostu niesamowite!  To jak odgrywa zepsutą, zapatrzoną w siebie i walczącą ze zmorami przeszłości starzejącą się aktorkę jest naprawdę świetne! I jeszcze to, że w ogóle nie wstydzi się pokazywać swojego ciała w intymnych sytuacjach, a do najmłodszych już nie należy. Jest wiarygodna i po prostu naturalna, nawet jak puszcza bączka przy swojej asystentce. Tak, wiem – obrzydliwość?! Ale Cronenberg właśnie w takie rejony zagląda. Do toalety słynnej aktorki, do przyczepy znanego aktora, na tylne siedzenie limuzyny w tracie ekskluzywnego rżnięcia. Jemu to pokazywanie, a nam zaglądanie sprawia obsesyjną przyjemność. 

Do starzejącej się aktorki bez roli i poparzonej asystentki dochodzi młodociany aktor uzależniony od narkotyków i pewna para, która próbuje zapomnieć o przeszłości. A wiadomo, że w Hollywood trzeba bardzo uważać na historie z przeszłości, bo mogą znaleźć się na pierwszych stronach gazet i zatruć niejedno celebryckie życie – a to przecież byłby koniec świata?! 

Zastanawiające jest, na ile to, co widzimy w filmie Cronenberga, jest prawdą, a na ile swoistym ekstremum na potrzeby fikcji filmowej?! Wywalenie wszystkich bebechów pod nogi widza – tak trochę robi Cronenberg, pytanie tylko po co? Szczerze mówiąc nie wiem, bo ja nie dostąpiłam żadnego katharsis, raczej dostałam po głowie i wyszłam z kina z niesmakiem i lekko zmieszana. Może po to, by dać swój głos na temat teraźniejszości. 

Niektóre sceny w tym filmie zapamiętam na bardzo długo. I to nie tylko dlatego, że są brutalne w treści, ale ze względu na sposób ich pokazania. Ale… ale nie polubiłam tego obrazu. Doceniam warsztat, bo technicznie ten film wzbija się na wyżyny, po prostu treść jest bardzo dziwaczna, a bohaterowie i ich związki po rozłożeniu na czynniki pierwsze przypominają istną telenowelę – tyle tam dramatów i dziwaków. 

Gdyby można było opisać uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas seansu „Mapy gwiazd” byłyby to: mdłości, niesmak, obrzydzenie, ale też uwielbienie wobec aktorskich możliwości.



Mapy gwiazd
Reżyseria: David Cronenberg
Występują: Julianne Moore, Mia Wasikowska, John Cusack, Robert Pattinson.
MONOLITH FILMS
1'51''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz