poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Aktor, alkohol, rak


Historia jest prosta. 

Jesteśmy w Polsce. W Polsce mieszka aktor, który bywa prezenterem, uczy dzieciaki aktorstwa, a na co dzień pije, pali i nie żałuje sobie. Żona wyjechała do Australii. Córka na Węgry. Aktor został sam. Dowiaduje się, że ma raka. Od papierosów, więc płuc. Chemioterapia. Kłamstwo w pracy, by utrzymać ubezpieczenie. 

I zaczyna się walka – o życie i kontakt z córką, z żoną już za późno, plus odwyk od alkoholu – grupa wsparcia okazuje się najlepszym, co się Polakowi i to aktorowi na dodatek przytrafia. Widać światełko w tunelu. 

Historia trochę banalna, przewidywalna, ale życiowa – wzrusza, powinna wzruszać. 

Niestety, w filmie „Żyć nie umierać” nie wzrusza, nie porusza, nie wciąga. Dlaczego? Brakuje scenariusza, więc historii. Dostajemy za to pourywane fragmenty z życia głównego bohatera. Jak aktor jest u dzieciaków, jak przebiera się za clowna, jak występuje w telewizji – to miało przybliżyć nam jego świat, miałam jednak wrażenie, że bardziej wprowadzało w całą historię chaos (oczywiście tylko poprzez sposób zmontowania i pokazania). 


"Nie ma" reżysera, więc aktorzy grają, jak chcą, a Tomasz Kot nieładnie szarżuje ze swoją rolą. Nie wiem, czy reżyser miał pomysł na postać głównego bohatera, ale na pewno nie poprowadził dobrze pana Kota, w tej roli widać zagubienie i brak spójności. 

Co najważniejsze – w tym filmie brakuje emocji! Dramaturgia chwili?! A co to takiego. To niesamowite, ale tylko 2 razy lekko wzruszyłam się na tym filmie! Za mało!! Jak na taki temat – zdecydowanie za mało. 

„Żyć nie umierać” naprawdę miało potencjał, bo ta historia go miała, gdyby tylko ktoś spróbował spojrzeć na nią z innej strony, pokazać ją nieszablonowo, inaczej. Odniosłam wrażenie, że twórcy sami nie mogli się zdecydować, co tak naprawdę chcieli pokazać i wrzucili do jednego filmu dużo wszystkiego (swoich inspiracji, obserwacji, itp.), a przez to nie wyszło im nic sensownego, jedynie filmowy miszmasz zbudowany na kalkach starych jak świat. Gdzie oryginalność? Gdzie świeżość? Własne pomysły? Szkoda, bo lenistwo to jeden z grzechów głównych. 

Tomasz Kot po genialnym występie w „Bogach” zaliczył wpadkę w „Disco Polo”, a teraz w „Żyć nie umierać”. Szkoda.


Żyć nie umierać
Reżyseria: Maciej Migas
Występują: Tomasz Kot, Janusz Chabior
KINO ŚWIAT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz