Historia opowiedziana w tym filmie zdarzyła się naprawdę!
W 1996 roku pod najsłynniejszą górą świata zrobiło się tłoczno. W maju w bazie zebrało się kilka wypraw, w tym kilka komercyjnych. Koszt zachcianki wejścia na Everest kosztował wtedy mniej więcej 65 tysięcy dolarów! Cena była o wiele wyższa - życie. Kim byli pasjonaci wspinania? Często niedoświadczonymi uparciuchami, którzy po prostu chcieli to zrobić i mieli na to pieniądze.
Dzisiaj nazwalibyśmy ich pewnie fanami selfie, którzy chcą sobie zrobić zdjęcie na górze, by za chwilę wrzucić je na fb i pochwalić się znajomym.
Jedną z ekspedycji dowodził Rob Hall (w filmie odtwarza go Jason Clarke), doświadczony i mądry himalaista. Pomagało mu dwóch przewodników. Rob zostawił wtedy w domu żonę w ciąży.
W ich grupie było 8 śmiałków, którzy zapłacili za to, by wejść i zejść z góry bezpiecznie:
M.in. Teksańczyk z wielką wolą walki (zagrany w filmie przez Josha Brolina).
Dziennikarz Jon Krakauer, który przeżył i opisał to w książce ("Wszystko za Everest"), a także 47-letnia Japonka, która chciała być najstarszą zdobywczynią Mont Everestu.
Rob Hall dogadał się ze Scottem Fischerem (w filmie zagrany przez Jake'a Gyllenhaala), przewodnikiem drugiej komercyjnej wyprawy, i razem próbowali zdobyć szczyt. A w maju 1996 roku pod górą były dosłownie korki, co wydłużało czas podejścia i zwiększało zagrożenie. Scottowi pomagał Rosjanin Anatolij Bukriejew, który po wszystkim także napisał książkę ("Wspinaczka. Mount Everest i zgubne ambicje"), ale trochę inną od emocjonalnej opowieści dziennikarza.
Jak oglądamy w filmie, od początku coś było nie tak. Jeden z szerpów doznał obrzęku płuc. Wzmagał się wiatr. Na ostatnim odcinku atak na górę przypuściło razem 33 wspinaczy! Pod samą górą wszyscy musieli trzymać się razem i czekać na resztę, w bezruchu mróz dawał się wszystkim we znaki. Jak pisze Krakauer, czekali 45 minut na półce skalnej trzęsąc się z zimna! Czy to mogło się udać? Z Życia wiemy, że nie, ale film i tak trzyma w napięciu od początku do końca. Polecam seans w kinie IMAX, bo górskie widoki - a właściwie efekty specjalne - są niesamowite! "Everest" to świetnie zrobione kino, które wbija w fotel, pokazuje ludzką głupotę i brak pokory wobec sił natury.
I dalej nie wiem, po co ludzie to robią. Dla adrenaliny? Może dla widoku. By pokazać sobie na co Cię stać? By przekroczyć granice własnych możliwości?!
Trudno widzieć w tym wszystkim sens, gdy po drodze tyle może się zdarzyć, ale wbrew pozorom w sprzyjających okolicznościach wejście na Mont Everest może być bezpieczne.
Tamtego dnia popełniono wiele błędów (m.in za późno ostatnie osoby zaczęły schodzić z góry, przewodnicy powinni zawracać słabszych, a tego nie zrobili - każdy chciał zdobyć szczyt, większość nie wróciła jednak, by o tym opowiedzieć). To i złe warunki pogodowe złożyły się na katastrofę 1996 roku. Zginęło wtedy 15 osób, w tym obaj przywódcy: Rob i Scott!
Ten film przeraża i uświadamia, jak wiele nie zależy od nas, dlaczego nie możemy przyjąć tego do wiadomości, tylko ciągle brniemy dalej?! Z drugiej strony, gdyby nie próby - błędy, nigdy nie osiągnęlibyśmy tego, co dzisiaj, w medycynie czy lotach w kosmos. Tylko wciąż mam wrażenie, że chodzenie po górach to jednak tylko niebezpieczeństwo, a nie postęp, fanaberia, a nie konieczność.
PS Mount Everest ma wysokość 8 848 m n.p.m. To strefa śmierci dla człowieka. Niezbędne są maski tlenowe, ale i z nimi człowiek nie przeżyje tam kilku dni. Bardzo niskie ciśnienie przyczynia się do zmniejszenia zdolności przyłączania tlenu do hemoglobiny, co powodu obrzęk płuc, a także mózgu.
Everest
Reżyseria: Baltasar Kormakur
Występują: Jason Clarke, Josh Brolin, Jake Gyllenhaal
UIP
2'1''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz