Oscary 2015 przeszły już do historii, ale "Birdman" zostanie na zawsze w mojej filmowej świadomości i świadomości kinomanów na całym świecie mam nadzieję po tej nocy już też (tak samo jak "Ida", Oscar dla filmu nieanglojęzycznego i historyczny sukces polskiego kina).
"Birdman" zebrał właściwie najważniejsze Oscary: m.in. za reżyserię, obraz i w kategorii najlepszy film! Szkoda tylko Michaela Keatona, który stworzył świetną kreację, za którą nie odstał nagrody.
Ten film był moim
odkryciem, zaskoczeniem, perełką w zalewie zwykłych filmów, olśnieniem, którego
jeszcze długo nie zapomnę. Oglądałam go jakiś czas temu, gdy jeszcze mało osób
wiedziało, że będą nominacje, zachwyty i pochlebne recenzje.
Już wtedy zrobił
na mnie olbrzymie wrażenie.
„Birdman” to opowieść o zapomnianym, starzejącym
się aktorze (genialny a notabene jak postać, którą gra zapomniany przez kino
ostatnio Michael Keaton!!!), który kiedyś grał superbohatera, a teraz musi
stanąć twarzą w twarz z upływającym czasem, urażonym ego i światem, który się
zmienia (nie ma cię na fejsbuku – to nie istniejesz!).
To film właściwie o
wszystkim. Bardzo wiele z niego wyniosłam dla siebie. Dla każdego z Was „Birdman”
będzie znaczył coś innego. Dla mnie jest pięknym, ale okrutnym obrazem świata
aktorów, dziennikarzy i recenzentów (teatralnych i filmowych). Pokazuje, jak
bardzo staramy się zostawić na ziemi ślad po sobie nim upłynie nasz czas i jak
bardzo nasze opinie są zależny od naszego humoru, upodobań i relacji z ludźmi.
Rządzą nami emocje, często dość podstawowe.
"Birdman"
należy do tych obrazów, które są zawieszone delikatnie nad ziemią, bo mają w
sobie magię. To coś, czego od kilkudziesięciu lat za każdym razem szukam w
kinie - czasami mi się udaje znaleźć.
To film magiczny, a jednocześnie bardzo
realistyczny i dzisiejszy. Odleciałam z „Birdmenem”.
Birdman
Reżyseria: Alejandro Gonzales Inarritu
Występują: Michael Keaton, Edward Norton, Emma Stone.
Imperial Cinepix
1'59''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz