piątek, 5 lutego 2016

Na randce liczy się pierwsze wrażenie, a te "Planeta singli" robi niezłe, gorzej jest później


Kobieta po przejściach spotyka mężczyznę z przeszłością. Mówią sobie prawdę o życiu i mężczyzna dostaje w twarz. Tak mogłaby zaczynać się dobra komedia romantyczna i tak mniej więcej zaczyna się „Planeta singli” – dobry początek był i zakończenie też, tylko w środku trochę nie zagrało. 

Tomek (Maciej Stuhr) jest cynicznym dupkiem, który może mieć każdą dziewczynę i każdą traktuje tak samo – do łóżka i „zadzwonię!”. Jego wyrazisty sposób bycia sprawdza się też w pracy – Tomek jest prowadzącym głupkowatego programu na żywo w telewizji. Ale słupki spadają i trzeba świeżej krwi, nowej historii, ciekawego tematu, a wtedy pojawia się Ania. Czysta, niewinna pani od muzyki. Nawet ma warkoczyk, sukienkę i okulary (tego stereotypu nie mogłam przełknąć. Naprawdę! Litości!) Przypadkowe spotkanie zrodzi układ. Ania randkuje w sieci, a Tomek chętnie opowie o takich randkach w swoim show (wyśmiewając to i owo). Układ prosty, jasny i wydawałoby się, że zyskowny dla obu stron – oczywiście, jeśli wyłączymy emocje i podejdziemy do wszystkiego na zimno, licząc złotówki, nie licząc się z innymi. 

„Planetę singli” wyreżyserował twórca „Listów do M” i naprawdę bardzo chciałam, żeby to był dobry film. I połowicznie tak jest. Planeta singli” jest złośliwa, zabawna - zwłaszcza na samym końcu, ale jest też nieznośnie przewidywalna, do bólu pretensjonalna momentami i taka szablonowa, a przy tym nierzeczywista (znowu te apartamenty; skąd dyrektor szkoły ma kasę na takie luksusy, gdy żona nie pracuje?; dlaczego pani od muzyki musi mieć warkoczyk?). 

Ciężko mi było na samym początku wciągnąć się w tę historię, bo fabuła może i jest ciekawa, ale niestety zamiast wciągać, nudzi! Skróciłabym to i owo, wyrzuciła to i tamto – dynamiczny montaż i nożyczki by pomogły! 

Ale... ale jest to film zdecydowanie lepszy od „Listów do M 2”! I to jest porównanie, które wychodzi filmowi na duży plus. „Planeta singli” nie sięga jednak stylem i gracją poziomu „Listów do M” – niestety. Zabrakło zgrabności w scenariuszu, lekkości w konstrukcji postaci i magii! Po wyjściu z kina czuje się niedosyt!

PS I jeszcze taka moja osobista obserwacja - stricte zawodowa - ten film ma bardzo słabe materiały promocyjne! To aż dziwne! Oczywiście widać, że sesja plakatowa do filmu się odbyła, ale jeśli chodzi o zdjęcia z planu filmowego to wołają o pomstę do nieba i jest ich jak na lekarstwo! Bardzo dziwna sytuacja!


Planeta singli
Reżyseria: Mitja Okorn
Występują: Maciej Stuhr, Agnieszka Więdłocha
2'16''
KINO ŚWIAT



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz