Pamiętny w tańcu z „Zapachu
kobiety” i jako syn ojca nowojorskiej mafii w „Ojcu chrzestnym”. Bezkompromisowy
policjant w „Gorączce” i bezwzględny prezes międzynarodowej korporacji w „Adwokacie diabła”.
Charyzmatyczny, utalentowany i pracowity. Rzadko trafiały mu się złe role, złe
scenariusze i złe filmy, ale trafiały się (z sentymentu nie będziemy wspominać). 75-letni Al Pacino powraca do kina w
dwóch podobnych do siebie rolach. W „Idolu” zagrał starzejącego się muzyka
rockowego, który postanawia zmienić swoje życie. W „Manglehorn” wciela się w
postać samotnego dziwaka, byłego skazańca, który co dzień mierzy się z
przeszłością i tym, co zrobił. Te role mnie rozczuliły i skłoniły do sentymentalnej
podróży w przeszłość, gdy zmarszczek było mniej, włosów więcej, a fanki nie
zjadały tyle cukru…
Urodził się w Nowym Jorku, co ciekawe jego dziadkowe przyjechali do USA z Włoch, Pacino jest więc pół Włochem pół Amerykaninem. Jego kariera rozbłysła w chwili, gdy Francis Ford Copolla wybrał go do roli Michaela w „Ojcu Chrzestnym" (wygrał min. z Robertem Redfordem, Warrenem Beatty czy nieznanym jeszcze Robertem De Niro!). W opowieści o klanie rodu Corleone Pacino zagrał syna Vito Corleone,
mafijnego przywódcy. Cały film, tak jak i kreacje aktorskie w nim, przeszły do historii kina. Marlon Brando stworzył genialną kreację ojca rodziny Corleone, a przed Pacino otworzyły się drzwi do sławy, wielkich ról i zawodowej stabilizacji. Rola Michaela Corleone przyniosła mu też nominację do Oscara, którego jednak zdobył dopiero w 1992 roku za rolę niewidomego w filmie "Zapach kobiety". Po dziś dzień scena tańca z tego obrazu sprawia, że się wzruszam. Magiczne tango, przepiękna muzyka i mocne znaczenie tej sceny.
Jeszcze zanim przyszedł Oscar Pacino skrzętnie wybierał role, ale lata '80 to seria nieudanych filmów, m.in. "Człowiek z blizną" (po prostu pasował do szajki złych chłopców), ale też dwie kolejne części "Ojca Chrzestnego". Nieudane projekty sprawiły, że Pacino na chwilę pożegnał się z kinem i wrócił do teatru, gdzie występował przez 4 lata. Pojawił się też w serialu, gdzie zagrał homoseksualistę Roy'a - za tę rolę zdobył nagrodę Złotego Globu. "Anioły w Ameryce" - dzisiaj już kultowe - po raz pierwszy zaistniały dla szerokiej publiczności na Broadway'u, na polski grunt zaadaptował je jako trzeci Krzysztof Warlikowski, korzystając z talentu swoich najlepszych aktorów: m.in. Macieja Stuhra, Andrzeja Chyry czy Magdaleny Cieleckiej. Zew kina był jednak silny i Al Pacino wrócił na duży ekran w "Życiu Carlita", "Donnie Brasco" czy pamiętnej „Gorączce”. W tym ostatnim doszło do historycznego spotkania dwóch ówcześnie najsłynniejszych aktorów kina akcji Pacino & De Niro. WSZYSCY na to czekali, tak jak i ja, siedząc przed telewizorem, wtedy jeszcze kineskopowym, czekałam na film w ramach kina nocnego (a mój tata obowiązkowo nagrywał "Gorączkę" na video z reklamami!). De Niro i Pacino niesamowicie wyglądali razem - mają w filmie tylko jedną scenę wspólną i to ona tak elektryzowała kinomanów na całym świecie, łącznie ze mną i całą moją rodziną! Tam była chemia!
Pacino swego czasu odrzucił rolę Hana Solo w "Gwiezdnych wojnach", kapitana Willarda w "Czasie Apokalipsy" czy pana Edwarda w "Pretty Woman", a nawet Teda Kramera w słynnej "Sprawie Kramerów". Cóż, czas nie pokazał, czy były to dobre wybory. Filmy zdobyły publiczność i zyski, ale Pacino zyskał taką samą, jak i nie większą publiczność i bez nich.
Pacino swego czasu odrzucił rolę Hana Solo w "Gwiezdnych wojnach", kapitana Willarda w "Czasie Apokalipsy" czy pana Edwarda w "Pretty Woman", a nawet Teda Kramera w słynnej "Sprawie Kramerów". Cóż, czas nie pokazał, czy były to dobre wybory. Filmy zdobyły publiczność i zyski, ale Pacino zyskał taką samą, jak i nie większą publiczność i bez nich.
Jednym z moich ulubionych filmów Pacino jest „Adwokat diabła”
– ciekawa wariacja na temat istnienia Boga i szatana w naszym życiu. W tym wypadku Pacino zagrał diabła wcielonego, który szefuje wielkiej międzynarodowej korporacji. Ten film ma niezwykły klimat, który od pierwszych minut podskórnie wywołuje napięcie, niepokój... i ma młodego Keanu Revessa i Charlize Theron...
A potem dla mnie było dłuuugo długo nic, a teraz do kin wchodzą dwa filmy z Pacino, w których gra podobną rolę… starszego mężczyzny, któremu nie wszystko w życiu wyszło.
A potem dla mnie było dłuuugo długo nic, a teraz do kin wchodzą dwa filmy z Pacino, w których gra podobną rolę… starszego mężczyzny, któremu nie wszystko w życiu wyszło.
I...?
I te filmy są w porządku, ale bez rewelacji, bez fajerwerków, ot dobrze zrobiona robota, czasami przewidywalna bardziej, czasami mniej.
"Idol" to opowieść o Dannym Collinsie, starzejącym się muzyku, który odcina kupony od
dawnej kariery. W dzień swoich kolejnych urodzin postanawia coś zmienić w swoim życiu i jedzie na spotkanie z nigdy nie widzianym synem. Wiem, co myślicie, że znacie już zakończenie. Pewnie w 80% tak, ale mimo wszystko "Idola" się bardzo przyjemnie ogląda, bo to ciepła, mądra opowieść o tym, jak można próbować naprawić przegrane życie. To takie typowe amerykańskie kino rodzinne, które powtarza trochę do znudzenia, że ważna jest rodzina, a nie kasa i kariera, ale w tym samym filmie też zaznacza, że bez kasy to nie ma opieki, bezpieczeństwa i szkoły dla wnuczki Collinsa chorej na ADHD, więc??? Taka mała niekonsekwencja. Ale może się czepiam, bo w sumie "idol" to sympatyczne kino, które przypomina o tym, co warto wiedzieć, a że po raz kolejny ze starym Pacino!?
Idol
Reżyseria: Dan Fogelman
Występują: Al Pacino, Annette Bening
1'46''
Monolith Films
"Manglehorn" to film bardzo smutny, smutniejszy od "Idola". Spotykamy się w nim z samotnym ślusarzem z kotem, który żałuje swojego życia... dzień za dniem - nie wiem, czy nie co dzień bardziej. Przeszłość jest jak cień, nie pozwala mu znaleźć ukojenia - ciąży i doskwiera (tak jak utracona wielka miłość, do której wciąż wysyła listy). Manglehorn odcina się od świata i jest dla niego szorstki i obcesowy. Skupia swoją uwagę i uczucia tylko na wnuczce i wspomnianym kocie. Podobnie jak w "Idolu" bohater grany przez Pacino ma szansę na nową miłość i na poprawienie relacji z synem, ale czy to się uda? W tym filmie inaczej niż w "Idolu" bardzo ważna jest forma. Ten dramat to formalne zjawisko, senne wyobrażenie, zmysłowa refleksja. Operator bawi się kadrami, w których każdy znajdzie coś dla siebie, a pozornie nic nie znaczące sceny mogą nabrać znaczenia, jeśli tylko wytęży się wzrok. Eksperymentuje się też w tym filmie w materii montażu i muzyki, ale to musicie sami zobaczyć i poczuć - dla mnie było to ciekawe doznanie.
Lubię takie impresje filmowe z dobrą główną rolą, a Pacino rzeczywiście jest świetny (tylko do tego się już przyzwyczaiłam). Mam tylko wrażenie, że takie filmy robione są sobie a muzom - bo nikogo więcej poza mną, fanami Pacino i kilkoma krytykami ten film niestety nie zainteresuje, a jak już, to może zwyczajnie znudzić. Trzeba mieć cierpliwość do "Manglehorna".
Manglehorn
Reżyseria: David Gordon Green
Występują: Al Pacino, Holly Hunter
1'37''
Gutek Film
Reżyseria: Dan Fogelman
Występują: Al Pacino, Annette Bening
1'46''
Monolith Films
"Manglehorn" to film bardzo smutny, smutniejszy od "Idola". Spotykamy się w nim z samotnym ślusarzem z kotem, który żałuje swojego życia... dzień za dniem - nie wiem, czy nie co dzień bardziej. Przeszłość jest jak cień, nie pozwala mu znaleźć ukojenia - ciąży i doskwiera (tak jak utracona wielka miłość, do której wciąż wysyła listy). Manglehorn odcina się od świata i jest dla niego szorstki i obcesowy. Skupia swoją uwagę i uczucia tylko na wnuczce i wspomnianym kocie. Podobnie jak w "Idolu" bohater grany przez Pacino ma szansę na nową miłość i na poprawienie relacji z synem, ale czy to się uda? W tym filmie inaczej niż w "Idolu" bardzo ważna jest forma. Ten dramat to formalne zjawisko, senne wyobrażenie, zmysłowa refleksja. Operator bawi się kadrami, w których każdy znajdzie coś dla siebie, a pozornie nic nie znaczące sceny mogą nabrać znaczenia, jeśli tylko wytęży się wzrok. Eksperymentuje się też w tym filmie w materii montażu i muzyki, ale to musicie sami zobaczyć i poczuć - dla mnie było to ciekawe doznanie.
Lubię takie impresje filmowe z dobrą główną rolą, a Pacino rzeczywiście jest świetny (tylko do tego się już przyzwyczaiłam). Mam tylko wrażenie, że takie filmy robione są sobie a muzom - bo nikogo więcej poza mną, fanami Pacino i kilkoma krytykami ten film niestety nie zainteresuje, a jak już, to może zwyczajnie znudzić. Trzeba mieć cierpliwość do "Manglehorna".
Manglehorn
Reżyseria: David Gordon Green
Występują: Al Pacino, Holly Hunter
1'37''
Gutek Film
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz