Szumowska zrobiła kilka filmów - żaden do mnie specjalnie nie przemówił. Ostatnio trochę większą sympatią zapałałam do niej po filmie "W imię...", gdzie pokazywała mocno, ale z pewną dozą delikatności księdza ze skłonnościami w ciele Andrzeja Chyry.
A teraz Małgośka, jak lubi, żeby ją nazywać, trafia po raz pierwszy w moje filmowe serce i pokazuje nam historię prokuratora, jego córki i pewnej pani doktor, a wszystko dzieje się wśród bloczków rodem z "Dekalogu" Kieślowskiego. Symbolika w "Body/ciało" też przywołuje ducha autora "Trzech kolorów". Może dlatego, tak polubiłam ten film?
Zaczyna się spokojnie, a nawet zabawnie - zmartwychwstaniem, ale chwilę potem wiemy już, o co rozgrywa się gra i jaka jest stawka. Życie i śmierć, dusza i ciało - ten dualizm przewija się w tym filmie, prawie każda ze scen się do niego odwołuje. Grube ciało, chude ciało. Zdrowe jedzenie. Tłuste jedzenie. Palenie. Pieprzenie. Niepalenie i nieużywanie pieprzu.
Ale jest też pani doktor (cudowna, nieprzeszarżowana, a bardzo zabawna rola Mai Ostaszewskiej), która podobno rozmawia ze zmarłymi, prawda to czy złudzenie?
Prokurator, zagrany świetnie przez Janusza Gajosa, nie wierzy w duchy, nieczuły na zetknięcie ze śmiercią musi uporać się ze stratą żony i powolną utratą córki, która zamyka się w sobie. Pewnej nocy, po znalezieniu córki w łazience, ojciec postanawia zwrócić się o pomoc do specjalistów.
Tam poznaje panią doktor, która jest inna niż wszyscy. Ten trójkąt nie spotka się bez przyczyny.
"Body/ciało" to pełna emocji opowieść o próbie uporania się ze stratą i próbie nie utracenia bliskiej osoby. Temat, owszem, jest mocny, ale to całkiem inny sposób opowiadania Szumowskiej niż to pokazywała do tej pory. Jest w tym jakaś delikatność, przyjemność. Cała otoczka, zdjęcia, sposób pokazywania sprawiają, że nie czujemy aż tak ciężkości tego dramatu, bo dostajemy zabawne zestawienia (np. z newsami z TV), natrafiamy na przyjemne kontrasty (np. piosenka "Bikini" i pewne kobiece bikini) i po prostu się uśmiechamy - mimo wszystko. A moja ulubiona, ostatnia scena jeszcze długo zostanie mi w pamięci i w moim sercu - piękne!
Może nie jest to film wybitny, ale polubiłam go bardzo i bardzo chętnie obejrzę go jeszcze kilka razy. Brawo za reżyserię, nagrodzoną zresztą na festiwalu w Berlinie - słusznie! Brawa za wskrzeszenie na chwilę Krzysztofa Kieślowskiego - to tak dla mnie prywatnie. A reszta to po prostu dobry kawał obyczajowego kina. Zapraszam do kina.
PS I uprzedzę, wcale nie chodzi w tym filmie o duchy, irracjonalne przesądy, itp. A o co? To odkryjcie sami w kinie...
Reżyseria: Małgorzata Szumowska
Występują: Janusz Gajos, Justyna Suwała, Maja Ostaszewska
KINO ŚWIAT
1'30''
Jak najbardziej się zgadzam. Kawał dobrego kina i nie żałuję ani trochę, że wybrałam się na Body/Ciało do kina. Oprócz tego, że film jest genialnie zrobiony to podoba mi się, że nie narzuca konkretnego światopoglądu. Nie odrzuca ani twardego spojrzenia realisty, który nie wierzy w życie po śmierci, ani poglądów spirytystycznych. Może i nawet pozwala spojrzeć z pewnym dystansem na to jak sami radzimy sobie ze śmiercią bliskich.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)