Temat postępu w robotyce, stworzenia pierwszej sztucznej inteligencji, związanych z tym wątpliwości etycznych (i nie tylko) intrygował filmowców już od jakiegoś czasu, ale ostatnio jest tego jakoś więcej - "Ona", "Transcendencja", "Interstellar", "Pacific Rim". Czyżby ludzie czuli oddech maszyny na swoich karkach? Może przełom jest tak blisko, że nim się obejrzymy, a sceny z filmów "Chappie" czy "Ex Machina" staną się naszą teraźniejszością...
W tym momencie mówię jeszcze: oby NIE i oby nie za szybko! Filmy, które ostatnio obejrzałam uświadczyły mnie w przekonaniu, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na właściwy i budujący dialog z maszyną, spotkanie z taką przyszłością, gdzie roboty w ilościach masowych zastępują nas, np w policji czy straży. Wciąż za dużo jest w nas z człowieka pierwotnego i może nigdy nie będzie tego mniej.
Pamiętacie robota "Wall-E"? Sympatycznego sprzątającego planetę Ziemię, który zakochuje się w nowoczesnej maszynie "Eva". Coś z niego ma "Chappie" - bohater filmu Neilla Blompkampa. Reżyser "9 dystryktu" tym razem pokazuje nam świat, w którym roboty na ulicach to codzienność, a ludzie prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej zaawansowanych urządzeń - wszyscy biorą udział w wyścigu zbrojeń maszyn, ale jeden młody naukowiec marzy, by stworzyć maszynę, która czuje.
Program jest gotowy, wystarczy tylko załadować i budzi się Chappie - pierwszy robot, który czuje i rozumie. Na początku jest jak małe dziecko - przestraszony, nieufny, ale szybko się uczy i chłonie otoczenie, język, zachowania, zwyczaje. Niestety przez przypadek trafia w ręce szajki drobnych przestępców, a co za tym idzie właśnie taki świat i jego zwyczaje zostaje mu zaprogramowany. Na szczęście wcześniej kilka ważnych rzeczy przekazuje mu jego twórca.
Chappie to coś więcej niż robot, a więc patrzy, ciągle się uczy i nie rozumie, dlaczego ludzie kłamią, oszukują, wykorzystują i zabijają. Jest w tym filmie mocna scena, która mnie bardzo poruszyła: Chappie zostaje wyrzucony z auta na ulicę, gdzie spotyka dzieciaki z blokowisk, nic im nie robi, a one bez powodu zaczynają rzucać w niego czym popadnie, bić, kopać... przerażająca scena i jednocześnie wzruszająca. Nie ma w nas empatii, a przy tym wciąż boimy się tego co inne, niezrozumiałe, obce. Jak mamy zaakceptować maszynę, skoro między ludźmi wciąż jest niezrozumienie dla inności (wyglądu, poglądów, sposobu życia - wciąż jeszcze nad tym pracujemy niestety).
Chappie sobie radzi i poradzi, ale nie będzie mu wcale łatwo wśród ludzi, bo wyścig zbrojeń trwa, a ktoś ma po prostu większego robota, który fajnie by było przetestować (potrzeba władzy i megalomania wciąż w niektórych z nas siedzi).
Film Blomkampa to w sumie bardzo ciekawa, trzymająca w napięciu i wzruszająca historia o tym, jak pierwsza sztuczna inteligencja trafia w ludzki świat i próbuje go rozumieć. Technicznie wszystko zostało zrobione na najwyższym poziomie: zdjęcia robią wrażenie, muzyka Zimmera ma swoją siłę, gdzieś po drodze dostajemy dobre aktorstwo i zabawne scenki. A jednak... po wyjściu z kina stwierdziłam, że niestety nie było to nic oryginalnego, a wręcz było to trochę banalne. Wydaje mi się, że jest to najbardziej komercyjny i najbardziej pod publiczkę zrobiony film Blomkampa. Słodki i rozczulający główny bohater. Zupełnie niepotrzebny patetyczny koniec i popisywanie się efektownymi zdjęciami plus zakończenie scenariuszowe wbrew wszelkim regułom, które znam. Ale może się czepiam rozsądku, bo moje serce pokochało Chappiego, tak samo jak kiedyś Wall'ego i bardzo mocno wzruszył mnie ten film...
Chappie
Reżyseria: Neill Blomkamp
Występują: Sharlto Copley, Sigourney Weaver, Hugh Jackman
UIP
2'
Film Alexa Garlanda pozwolił mi trochę inaczej spojrzeć na temat sztucznej inteligencji - ostrożniej, bez zachwytu.
W filmie "Ex Machina" trafiamy od samego początku do prywatnego domu naukowca (piękne otoczenie przyrody, piękny dom, a w środku eksperymenty również piękne?), który stworzył sztuczną inteligencję i chce ją przetestować. Ją, bo to ona - Ava (jej mózg, co jest bardzo ciekawe, działa na zasadzie przeglądarki internetowej, wyszukuje odpowiedzi na dane pytanie, zdarzenie, zachowanie). Testować ją będzie młody chłopak o imieniu Caleb z firmy komputerowej, który rzekomo wygrywa tę możliwość w konkursie i jest bardzo podekscytowany spotkaniem z naukowcem i komputerem. Zaczynają się sesje, rozmowy Caleba z Ava. Caleb jest ostrożny, Ava trochę z nim flirtuje. Po sesjach Caleb rozmawia o wielu rzeczach z naukowcem, który trochę zbyt często pije i jest lekko dziwny. Atmosfera przypomina książki Lema i film "Solaris". Pusto, cicho, a naokoło ciężka atmosfera, której towarzyszą niezrozumiałe kłopoty z prądem. Caleb trochę za bardzo zaczyna lubić Avę. Ava zaczyna zadawać osobiste pytania. Zaczyna się robić ciekawie i niebezpiecznie. Reszty Wam nie zdradzę, ale przez cały seans tego filmu towarzyszyło mi nieprzyjemne uczucie zagrożenia.
"Ex Machina" to na pewno piękne zdjęcia, niezwykły, przerażający klimat i niepokojący przekaz. Dla mnie ten film to przyjemna, piękna pod względem wizji etiuda na temat człowieka i maszyny, tego niezwykłego połączenia i tego co ze sobą niesie - różnic i podobieństw, zagrożeń i udogodnień, a pokazanie tego w przestrzeni zupełnie zamkniętego przez komputery domu, który jest otoczony przez dziką, nieposkromioną przyrodę było może nie nowym zabiegiem, ale na mnie zadziałało.
Bo maszyna może dać nam nieśmiertelność i rozwój, ale czy da się podporządkować naszym zachciankom i dążeniom?! W końcu sztuczna inteligencja to jednak inteligencja, która sama myśli, czuje, ma własne marzenia.
"Ex Machina" mnie trochę przestraszyła, ale nie inności robotów, a raczej konsekwencji złego dialogu między robotami a ludźmi i tego, że ludzie mają słabości, a maszyny nie. Człowieka można skrzywdzić cieleśnie i duchowo, robota nie - przewaga jest nad wyraz przytłaczająca.
Ex Machina
Reżyseria: Alex Garland
Występują: Alicia Vikander, Domhnall Gleeson, Oscar Isaac
UIP
1'48''
PS Podobno stworzenie sztucznej inteligencji to nie całkiem kwestia czasu, a raczej sprzętu - potrzebny jest komputer lepszy od najlepszych, które teraz są na rynku.